Apteki i salony urody na chorobowym

Apteki potrzebują odnowy w spa. Salony kosmetyczne potrzebują lekarstwa na kryzys. Miniony rok był prawdziwym testem na wytrzymałość – zarówno dla właścicieli salonów urody, jak i aptek. Wszystko wskazuje na to, że na lepsze czasy trzeba będzie jeszcze poczekać.

 

Podobno najlepiej uczyć się na własnych błędach. Tyle że w biznesie błędy są wyjątkowo kosztowne. Jak bardzo, o tym przekonało się wielu właścicieli gabinetów kosmetycznych, które nie utrzymały się na rynku i  zakończyły działalność.

„Wielkie bum”

 

Od 2007 roku Polska przeżywała prawdziwy kosmetyczny boom. Liczba franczyzowych salonów fotodepilacji i gabinetów kosmetycznych rosła z roku na rok. Z „Raportu o franczyzie w Polsce 2013” wynika, że w 2009 roku było ich 289, rok później już 515. W kolejnych latach przybywało ponad 150 placówek na licencji rocznie. W  połowie 2012 roku ich liczba wzrosła do 850.

– Nowe salony powstawały jak grzyby po deszczu, także w najdroższych punktach miasta przy bardzo wysokich czynszach i niskich cenach usług (które miały przyciągnąć nowych klientów). Zbyt duże nagromadzenie konkurencyjnych salonów uniemożliwiło wielu osiągnięcie takich przychodów, które pozwoliłyby im przetrwać – komentuje Marta Szymczak, masterbiorca marek kosmetycznych DepilConcept i BodyConcept na Polskę.

– Zawiódł brak długofalowej strategii rozwoju, a to właśnie dopracowany koncept biznesowy oraz wsparcie franczyzodawcy zapewniają sukces. Nasze usługi dedykowane są klientom indywidualnym, dlatego w tym biznesie najważniejsze są umiejętności sprzedażowe i sprawny system zarządzania.

2012 rok dla właścicieli salonów piękna był trudny. Małe, często prowadzone od lat lokalne zakłady kosmetyczne zakończyły działalność, bo nie wytrzymały konkurencji. Także kondycja wielu sieci działających w branży urody i fitness pozostawiała wiele do życzenia. W ostatnim czasie np. sieć Nomasvello zamknęła wiele nierentownych placówek.

Niektóre sieci otwierały wiele placówek, ale niedostatecznie dbały o jakość usług. Salonów było zbyt dużo, rozpoczęła się walka cenowa. Było to korzystne dla konsumentów, ale zasadniczo obniżało rentowność biznesu.

– To, niestety, wystraszyło potencjalnych franczyzobiorców i spowolniło rozwój usług fotodepilacji w Polsce – naszym zdaniem niesłusznie, bo jak pokazują przykłady zachodnich krajów, branża ma ogromny potencjał – podsumowuje Marta Szymczak.

Zdaniem przedstawicieli rynku kluczem do osiągnięcia zysków w gabinecie kosmetycznym jest specjalizacja oraz atrakcyjna oferta usług. Nie brakuje również ostrożnego optymizmu w prognozach dla branży.

– Sektor dobrze się rozwija, choć jest znacznie bardziej wrażliwy niż kilka lat temu – mówi Artur Kołecki, dyrektor ds. rozwoju grupy Yasumi.
– Właściciele salonów wykazują duże zainteresowanie doposażeniem swoich gabinetów i – co ważne – ciągle znajdują na to pieniądze.

Biznes na mniejszych obrotach?

 

Test na wytrzymałość nie ominął również branży farmaceutycznej. Trudności dla właścicieli aptek zaczęły się od wprowadzonych w  2012 roku zmian w  ustawie o refundacji leków. Zgodnie z  nowymi przepisami zmniejszono budżetowe limity, jakie NFZ mógł przeznaczać na dopłaty do farmaceutyków, i wprowadzono na nie stałe marże. W rezultacie apteki mogą zarabiać niemal wyłącznie na lekach, które nie są dotowane z publicznych pieniędzy. Bezpośrednimi następstwami ministerialnych decyzji były: znaczny spadek sprzedaży, redukcja zatrudnienia w aptekach i problemy z zatowarowaniem.

– Jeśli spada zyskowność apteki, odbija się to na jej zatowarowaniu – mówi Rafał Obarzanek, dyrektor ds. sieci sprzedaży aptek Dbam o Zdrowie.
– Trzeba bardzo racjonalnie wydawać pieniądze, żeby w aptece nie zabrakło leków.

Dodatkowo, wynikający z  reformy zakaz reklamowania się aptek doprowadził do odpływu około 10 proc. klientów kupujących kosmetyki, leki OTC i środki higieniczne, które do tej pory stanowiły ponad 50 proc. sprzedaży w  aptekach.

– Obecnie szacuje się, że z ponad 13 tys. działających na rynku aptek ok. 40 proc. placówek ma kłopoty z  utrzymaniem płynności finansowej – mówi Ewa Wasiak, wiceprezes ds. operacyjnych sieci aptek Dbam o Zdrowie.

Spadła również dynamika otwarć – podczas gdy w latach wcześniejszych powstawało średnio 200-300 aptek rocznie, w  2012 roku otwarto jedynie 100. Co miesiąc kilkadziesiąt aptek upadało albo zmieniało właściciela, apteki niezależne – chętniej niż dotychczas – przyłączały się do grup zakupowych lub do większych sieci, co z kolei przełożyło się na wzrost znaczenia tych ostatnich. Sieci aptek dzięki skali działalności mają większe zdolności negocjacyjne u hurtowników i mogą oferować niższe ceny klientom detalicznym. Zdaniem analityków rynkowych prawdziwy egzamin z  biznesu czeka branżę farmaceutyczną w  2014 roku, kiedy to marża hurtowa na leki refundowane zostanie obniżona do 5 proc. (obecnie – 6 proc.), a apteki, żeby przetrwać, będą musiały jeszcze bardziej obciąć koszty. O  ile będzie to jeszcze możliwe.

 

(źródło: WŁASNYBIZNES • CZERWIEC2013)

Rate this post